Przepraszam, że dodaję dopiero dzisiaj, ale internet mi się zepsuł i dopiero dzisiaj nam naprawili. :)
***********************************************************
Vanessa
***********************************************************
Vanessa
Dziś wstałam wyjątkowo wcześnie. Mój wzrok z sufitu powędrował na położoną na szafce nocnej karteczkę z napisem „Sprawdzian z historii!”. Westchnęłam ciężko i podniosłam się z łóżka. Wyciągnęłam książkę i zeszyt z torby po czym wskoczyłam pod kołdrę ponownie, tyle, że tym razem zamiast leżeć dalej, wzięłam się za powtarzanie dat ważnych wojen. Kurczę, jak ja nie lubię tego przedmiotu.. Jesteśmy jedną z trzech klas, które uczy dyrektor. Tak jakbyśmy byli wyróżnieni. Tyle, że pan dyrektor wymaga bardzo dużo i nie zawsze oznacza to fajne lekcje, gdy pyta praktycznie na każdej i to tak, że leci sporo jedynek. Dobre to, że chociaż ciekawie opowiada. A dziś sprawdzian ze sporej ilości materiału i to wcale nie takie proste tematy... Po dwudziestu minutach powtarzania stwierdziłam, że jestem głodna i najwyższa pora zjeść śniadanie. Odłożyłam książki na biurko i udałam się do kuchni, gdzie krzątała się już mama.
- Dzień dobry mamo. – powiedziałam radośnie wchodząc do pomieszczenia.
- O cześć kochanie. – odpowiedziała równie wesoło mama, po czym podała mi kubek z herbatą. Podziękowałam jej i otworzyłam lodówkę. Natychmiast się skrzywiłam. Nie ma nutelli. No tak, praktycznie nigdy jej nie ma, bo Sam – moja młodsza siostra - zjada całą w kilka dni i nic nie zostaje.
- Czego szukasz? Dżem jest na stole. – oznajmiła widząc moją minę.
- Chciałam zjeść kanapki z nutellą, ale chyba będę musiała zadowolić się dżemem. – stwierdziłam z grymasem na twarzy.
- Chyba tak córciu.. Samantha wszystko zjadła. – odparła mama i szybko wyszła z pokoju kryjąc łzy. Zawsze mówiąc o naszej rodzinie najtrudniejszy temat to sprawa mojego brata Alexa. Do tej pory nie możemy się pogodzić z jego śmiercią. Wracając do śniadania. Zrobiłam sobie cztery smakowite kanapki ze świeżej bułki, niestety z dżemem, ale nie narzekam, bo jest całkiem dobry. Usiadłam na krześle i zabrałam się za jedzenie.
- Cześć tato. – odezwałam się, gdy tata wszedł do kuchni.
- No cześć Van. – uśmiechnął się szeroko. Zdziwiło mnie, że był tak wcześnie gotowy do wyjścia, a przecież zawsze ma na później.. Zlustrowałam tatę wzrokiem i poprawiłam z tyłu garnitur.
- Idziesz już do pracy? – spytałam. – Coś wcześnie dzisiaj.
- Tak, widzisz mam ważne spotkanie. Od rana urwanie głowy.. Ech, to będzie ciężki dzień. Wrócę później. Trzymaj się, powodzenia w szkole. – na pożegnanie pocałował mnie w czoło.
- Pa tato. Miłego dnia. – odpowiedziałam i pomachałam mu ręką. Po zjedzeniu ostatniej kanapki podniosłam się i włożyłam kubek z talerzem do zlewu, po czym umyłam naczynia. Lekko zestresowana sprawdzianem udałam się schodami na górę, do mojego pokoju. Spakowałam książkę i zeszyt do historii z powrotem do torby i zarzuciłam ją sobie na ramię. Zbiegłam do holu, włożyłam trampki i ubrałam bluzę.
- Wychodzę! – krzyknęłam i po chwili z salonu wyłoniła się mama.
- Pa kochanie. – powiedziała, po czym ucałowała mnie w czoło i odgarnęła włosy z twarzy. – Uważaj na siebie.
- Jasne. – odpowiedziałam i wyszłam z domu kierując się w stronę szkoły. Idąc przypominałam sobie jeszcze ostatni temat z biologii i tę nieszczęsną historię. Kiedy dotarłam na miejsce jeszcze nikogo nie było. To dobrze, dzięki temu mam trochę spokoju, dzieciaki nie przepychają się i jest cicho. Dlatego między innymi właśnie wychodzę wcześniej. Otworzyłam drzwi i zapukałam delikatnie w szklaną szybkę, za którą siedziała pani woźna.
- Dzień dobry. – przywitałam kobietę.
- O dzień dobry Vanesso. Proszę, wejdź. – odpowiedziała i uśmiechnęła się do mnie. Przycisnęła guzik na pulpicie i po chwili drzwi były już otwarte, a ja znalazłam się w środku. Zamknęłam je, kiwnęłam pani sprzątającej na powitanie i zeszłam ostrożnie po schodach do szatni. Trampki włożyłam do worka i powiesiłam na wieszaku, a bluzę włożyłam do torby. Może będzie mi jeszcze potrzebna. Próbowałam wydostać się szybko z korytarza, ale niestety spóźniłam się. Przez drzwi wpadł do szkoły tłum dzieciaków wzajemnie się przepychających. Wcisnęłam się między szafki i przytuliłam mocno do siebie torbę. Miałam nadzieję, że ominie mnie problem z Megan i jej paczką i uniknę zrobienia z siebie pośmiewiska na forum całej szkoły. Myliłam się...
- Witaj Van, czemu się chowasz złotko? – spytała Megan z przyjaciółkami zagradzając mi drogę. Tak, to jedna z dziewczęcej elity. Pusta, wymalowana, otoczona wielbicielkami. Podobno chodzi z Chrisem, najsławniejszym chłopakiem w szkole.
- Cześć Megan. – odparłam słodkim głosikiem. – Nie chowam się, a teraz daj mi przejść.
- Hahahaha nie tak prędko kochanie. – zaśmiała się głośno, po czym szarpnęła mnie za bluzkę i wypchnęła na środek. – No dalej Van! Nudzi nam się, zapewnij nam rozrywkę i zabłyśnij swoją wiedzą! – krzyczała, a tłum dziewczyn jej wtórował. Chłopcy patrzyli się z wyczekiwaniem na mnie, nawet Chris przeszywał mnie wzrokiem, aczkolwiek nie wyglądał na tak zainteresowanego. Nie mogłam wydusić z siebie słowa, więc skoczyłam między dzieciaki i przedarłam się na drugą stronę. Tu jednak nadal stała Amber, jedna z dziewczyn należąca do elity.
- O, ale złotko nie stresuj się! Przecież występowałaś tyle razy, no dalej. Nudzi nam się, więc zabaw nas. Fajtłapa i nudziara.. I do tego biedaczka, najniższa grupa, ojej. Jaka szkoda, że braciszek nie pomoże. – odezwała się Amber. W oczach zakręciły mi się łzy, przygryzłam mocno wargę. Jakiś chłopak popchnął mnie na dziewczynę, której wypadły książki z ręki. Przyklękłam i pomogłam podnieść książki, po czym przeprosiłam ją cicho i pobiegłam korytarzem przed siebie. Chciałam się znaleźć jak najdalej od tych ludzi. Zdążyłam znaleźć klasę w momencie, gdy zadzwonił dzwonek.
- Cześć. – powiedziałam i uśmiechnęłam się do znajomych.
- Hej Van. – odpowiedziały mi chórkiem koleżanki, a chłopcy kiwnęli smutno głowami.
- Co się stało? – spytałam. – Zrobiłam coś?
- Nie, Van, ty nie. Mniejsza o to co się stało.. – odparł Michael. Odetchnęłam z ulgą. A więc nie o mnie chodzi. Teraz trzeba się tylko jeszcze dowiedzieć skoro nie o mnie, to w takim razie o kogo? Nauczycielki dalej nie było. Starałam się zasłonić zapłakaną twarz włosami i odwracać głowę kiedy ktoś się patrzy, ale w końcu Josh zauważył, że coś jest nie tak. Stałam na uboczu i widziałam jak mi się przygląda ze zmartwioną miną. Powolnym krokiem w końcu podszedł i stanął naprzeciwko.
- Van.. co oni ci zrobili? – zapytał cicho odgarniając delikatnie moje włosy z twarzy.
- Josh. Nie teraz. Obiecuję, na następnej przerwie porozmawiamy. Pani Adams już idzie. – szepnęłam. Mogłam mu zaufać. Josh był moim przyjacielem.. no albo prawie. W każdym razie nigdy nie pozwoliłby mnie skrzywdzić, zawsze mnie wysłuchuje, a ja staram się mu odwdzięczyć tym samym. Złapałam Josha za rękę i popatrzyłam mu prosto w oczy.
- Jest okej, nie martw się tak o mnie. Założę się, że są ważniejsze sprawy od mojej. Zaczekam. – powiedziałam i zerknęłam na przygnębionych chłopaków.- Dobra, do przerwy.- odparłam, puszczając jego rękę. Sekundę później jakby zmaterializowała się przed nami pani Adams – nauczycielka biologii – i otworzyła drzwi. Weszłam za nią do sali i zajęłam swoje miejsce w pierwszej ławce. Zdziwiłam się trochę, bo Josh siadł koło mnie na krześle. Zwykle siedzi w dalszych ławkach z jednym z kolegów, a dzisiaj nagle ze mną.. Uśmiechnęłam się do niego nikle i siadłam obok. Chłopak trzymał mnie pod stołem za rękę, co było całkiem miłe, bo od razu zrobiło mi się cieplej.